piątek, 9 sierpnia 2013

Rozdział 1 - Interes kwitnący wraz z kwiatami.

   Wiele wysiłku kosztowało mnie, by bezpiecznie dotrzeć do wioski. Jeszcze więcej, by pozostać niezauważoną, gdy błąkałam się pośród uliczek wypełnionych ludźmi robiącymi zakupy na miejscowych stoiskach i strażnikami. Bo choć wioska ta nie należała do ukrytych i stosunkowo zamkniętych dla obcy, a co za tym idzie, nie posiadała żadnych wartowników przy wejściach, to na ulicach można było spotkać całą masę patrolujących ją shinobi. To po prostu jedną z wielu, które specjalizowała się w turystyce, a jej domeną były kwiaty Ari, cieszące się sporą popularnością nawet poza granicami kraju. Miały one barwę brązowo-niebieską i nadawały się nie tylko do ozdoby, ale również, do jedzenia. Dlatego też znajdowało się tu wiele restauracji serwujących specjały z Ari. Tak też, interes kwitnął wraz z kwiatami.
   Mimo wcześniejszego odpoczynku, nadal nie odzyskałam pełni sił. Przedzierając się przez zatłoczone uliczki, potrąciłam parę razy na ludzi, których nie zdążyłam ominąć, kiedy pojawiali się nagle tuż przede mną. O mały włos nie wpadłam też na jednego ze strażników! W porę jednak zorientowałam się i zamiast zderzyć się frontalnie z nim, co było wynikiem tego, że po raz kolejny zrobiło mi się słabo, wybrałam zderzenie ze ścianą. On nic nie zauważył, co mnie cieszyło, a ściana oprócz tego, że była twarda, okazała się przyjemnie chłodna, także długo nie narzekałam. Tylko parę osób ukradkiem zachichotała widząc mój wyraz twarzy, gdy odchodziłam, pocierając czoło.
   Zanim zemdlałam i padłam gdzieś po drodze, udało mi się dotrzeć na miejsce. Moją sekretną kryjówką był pokój znajdujący się w piwnicach karczmy o bardzo oryginalnej i wdzięcznej nazwie "Wicherek".
- O, Sayuri-san, może ci pomóc? - zapytał właściciel, widząc moją bladą jak śmierć twarz. Poznaliśmy się jakiś czas temu, gdy pomogłam mu w pewnej drobnej sprawie. Od tamtej pory pozostawaliśmy w całkiem dobrych stosunkach. Choć przyjacielem bym go nie nazwała. Ciekawy był fakt, że miał chyba tyle lat co ja, a już posiadał własny, bardzo dobrze prosperujący interes.
- Nie, dzięki. Poradzę sobie - odparłam bez zastanowienia, mijając go. Jeszcze tego brakowało, żeby ktoś mi pomagał.
- Jak tam chcesz - powiedział robiąc lekko obrażoną minę. - A może przynieść ci coś? Wina? Coś do jedze-
- Aaa! - krzyknęłam, potykając się o próg drzwi do piwnicy. Całe szczęście zdążył złapać mnie za ramię i dzięki temu nie spadłam ze schodów. To musiałoby boleć...
- Uważaj trochę - śmiał się, widząc, jaka wściekła jestem. W tym stanie nie potrafiłam nawet porządnie ukryć swoich uczuć, co wywoływało jeszcze większy gniew.
- Dzięki - rzuciłam tylko i szybko wyrwałam rękę z jego uścisku. Ostatkiem sił, zbiegłam na dół, wołając do niego: Nie, niczego nie potrzebuję!
   Wyciągnęłam klucz, gdzieś zgłębi swojej torby. Chwilę mi to zajęło, bo panował w niej okropny bałagan. Większość rzeczy, które mieściły się w niej, prawdopodobnie była bezużyteczna i prawdę mówiąc, zupełnie mi niepotrzebna, ale jakoś nigdy nie mogłam zadać sobie trudu i zrobić w niej jakiekolwiek porządki. O, zapomniałam jeszcze dodać, że klucz posiadałam wyłącznie ja. Nawet Yuji, właściciel, nie miał dostępu do tego pokoju...chociaż, kto go tam wie.
   Pierwsze co zrobiłam, to rzuciłam na łóżko swoją torbę. Następnie otrzepałam z kurzu pościel, na tyle, ile dałam radę. Nie byłam wybredna i tak właściwie, było mi wszystko jedno, więc po chwili leżałam rozłożona na łóżku. Nie wiedząc nawet kiedy, zasnęłam głęboko.

- Kakuzu, to tutaj? - zapytał mężczyzna, ze zdziwieniem wpatrując się wielką bramę, będącą wejściem do wioski.
- Tak, tutaj - odpowiedział mu towarzysz z maską, zasłaniającą połowę twarzy, w taki sposób, że widoczne pozostawały jedynie jego oczy. - Nie stój jak kołek i rusz się. Nie ma się na co gapić - pośpieszał go, gdy ten wciąż przyglądał się bramie, a dokładniej, wielkiej tablicy powitalnej, pod którą znajdował się plan wioski i lista atrakcji.
- Ale Kakuzu, spójrz! - krzyczał do niego, wskazując na nią ręką - Wiedziałeś, że tutaj można za darmo spróbować jakiegoś wina? Może się załapiemy!
- Idioto, nie po to tu przyszliśmy.. - upominał go, powoli tracąc cierpliwość.
- Darmowa degustacja - czytał na głos - podoba mi się to! Nigdy jeszcze tu nie byłem... Kakuzu, idziemy, trzeba się rozejrzeć po tej wiosce! - wołał do swojego partnera, tym razem w ekspresowym tempie przekraczając bramę i mijając go. Wyglądało na to, że nie miał zamiaru nawet na niego poczekać.
- Ehh...- westchnął tamten, ponownie ubolewając nad głupotą Hidana oraz nad tym, że ciągle musi przebywać w towarzystwie takiego kretyna.

   Kolejny dzień minął mi przede wszystkim na odpoczynku. Chciałam jak najszybciej odzyskać swój dawny poziom chakry, zregenerować siły i jak najprędzej opuścić to miejsce. Dlatego też nie wychodziłam z pokoju, a czas minął mi na spaniu, leżeniu lub czytaniu książki, kiedy poprzednia czynność zaczynała mi brzydnąć. Przyznam, że jeden dzień takiego lenistwa był naprawdę przyjemny. Ale gdybym miało to trwać dłużej, nie wytrzymałabym i chyba zwariowała.
  Nazajutrz czułam się już lepiej. Osłabienie powoli mijało i już nie kręciło mi się w głowie. Czarne plamy też przestały przysłaniać mi świat, z czego bardzo się cieszyłam. Mogłam już swobodnie poruszać się i prawie nie odczuwałam przy tym żadnego bólu. Rany po wykonaniu solidnych opatrunków goiły się jak należy i wyglądało na to, że wszystko szło w dobrym kierunku.
   Siedziałam właśnie przy stole, na który wsypałam zawartość torby. Postanowiłam wreszcie zrobić w niej porządek i wyglądało na to, że zajmie mi to dosyć długo. Sterta była dosyć... imponująca, zwłaszcza ze względu na swoją różnorodność. Bo czego tam nie było! Ku mojej uciesze, od razu udało mi się zauważyć zwój, którego od dawna szukałam. Już myślałam, że przepadł, a tu taka niespodzianka! 
   Rzucałam do kosza, zagniatane wcześniej w kulkę, kartki papieru, gdy wtem usłyszałam delikatne pukanie. Zdziwiło mnie to trochę, lecz po chwili przypomniałam sobie kto to może być, więc momentalnie uspokoiłam się.
- Proszę - zawołałam, na tyle głośno, by usłyszał. Drzwi były otwarte, bo nie zamknęłam ich, gdy wracałam z łazienki. Pomimo tego, że ukrywałam się, nie musiałam się martwić o to, że ktoś może mnie usłyszeć. Muzyka na górze była tak głośna, że nawet tu świetnie ją słyszałam. Poza tym, tutaj nikt nie schodził. Już Yuji się o to zatroszczył...
   Zza drzwi wynurzył się właściciel tej szacownej knajpki. Wszedł z ogromnym uśmiechem na twarzy, nogą domykając drzwi. W ręku miał tacę z jeszcze parującym posiłkiem oraz filiżanką gorącej herbaty.
- Sayuri-san! - szczerzył się, gdy wykładał półmiski na niewielki fragment stołu, który nie był zajęty przez moje rupiecie - Musisz jeść żeby odzyskać siły. Przygotowałem ci pyszne jedzenie, z dużą ilością witamin i tych, no...białek! Podobno są najlepsze na takie rzeczy, także, jedz i bądź silna!
- Dzięki - powiedziałam. Yuji potrafił być czasem naprawdę uroczy, jednak nie chciałam, wchodzić z nim w bliższe relacje. Dlatego też pomimo jego miłego zachowania, nawet się nie uśmiechnęłam. Na mojej twarzy malował się ten sam, smutny wyraz co zawsze. Wyraźnie zbiło go to z tropu.
- Haha! - zaśmiał się przyjaźnie, chwytając pustą tacę w obie dłonie. - No, to, co masz zamiar dzisiaj robić? - pytał niepewnie.
- Nic szczególnego - odparłam po chwili pauzy równie beznamiętnie jak uprzednio.
- A jak długo masz zamiar tu zostać? Mam nadzieję, że jak najdłużej - nie dawał za wygraną, próbując rozwinąć naszą rozmowę.
- Niedługo.
- Ach, tak - westchnął i poddał się ostatecznie. - To może ja już pójdę.
   Odwrócił się, a ja jeszcze zdążyłam dostrzec jego zawiedzioną minę. Cóż, trudno. Lepiej, żeby miał ze mną jak najmniej wspólnego. Nawet bez tego jest w wystarczająco dużych tarapatach przez to, że ukrywam się w jego lokalu.
- Jeśli będziesz czegoś potrzebować, jestem na twoje rozkazy - oznajmił z rozbrajającym uśmiechem nim zamknął drzwi.
   Rzuciłam się na jedzenie. Jak dobrze, że wyszedł nie usłyszawszy burczenia w moim brzuchu. Byłam głodna, a smakowity zapach tylko spotęgował ten efekt. To byłoby zawstydzające.
   Upijając kolejny łyk herbaty, zdałam sobie sprawę, że polubiłam go.
   To jedynie utwierdziło mnie w przekonaniu, że muszę opuścić to miejsce tak szybko, jak to tylko możliwe.

   Wieczorem, kiedy już uporządkowałam swój dobytek, postanowiłam przespacerować się po wiosce. Ostrożnie wyszłam przed karczmę i upewniłam się, że nikt nie ma zamiaru się na mnie rzucić. Wzdłuż ulicy chodziło bardzo dużo ludzi. Powiedziałabym nawet, że było ich całe mnóstwo. W dodatku w wiosce było strasznie głośno, a zewsząd dochodziły do mnie radosne śmiechy i śpiew.
- Nie, tylko nie to... - wyszeptałam, spuszczając głowę i obserwując czubek swoich butów.
   Wszystko to, nadmiar ludzi jak na tę porę dnia, hałas, śpiew oraz dodatkowo, jakieś kolorowe światełka w oddali, wskazywały na to, że miałam pecha. Okazało się, że właśnie odbywało się coś, czego z całego serca nie nienawidziłam. Tym czymś było nic innego, jak festiwal, choć nie miałam pojęcia z jakiej okazji.
   W ogromnym pośpiechu wróciłam do środka. Przeszłam przez salę, w która zapełniona była świętującymi ludźmi. Co chwilę wznosili toasty, wrzeszcząc przy tym niemiłosiernie. Strasznie denerwujące, jak na mój gust.
   Nim schowałam się w moim bezpiecznym pokoiku, zdążyłam jeszcze zagadnąć Yujiego. Zapytałam o nieznane mi święto, on odpowiedział wyczerpująco, po czym pożegnałam się z nim i odeszłam.
   Właśnie dzisiejszego dnia, a konkretnie nocy, odbywał się festiwal, który poświęcony był bogu tutejszej ludności - Oohi. Według Yujiego, był to bóg, który zatroszczył się o swój biedny lud, czyli mieszkańców wioski i kiedy podczas wojny, jakieś parę setek lat temu, cierpieli okropny głód, ten dał im kwiaty Ari, by mogli go zaspokoić. Opowiedział mi o nim jeszcze inne historie, ale nie wydawało mi się to zbyt ciekawe. W każdym razie, głównym punktem festiwalu było złożenie ofiary Oohi, w ramach podziękowania, przy czym wyznaczone osoby wykonywały jakiś tradycyjny taniec. O, zapomniałabym, ofiarą było nie co innego, jak najstarsza osoba w wiosce przystrojona w kwiaty Ari. Oczywiście, nie zabijano jej, nie robiono jej najmniejszej krzywdy, a jedynie modlono się przy tym, sypiąc jeszcze więcej kwiatów. Choć Yuji wspominał coś o tym, że dawniej było inaczej...
   Skoczyłam na łóżko, z którego wzbiła się chmura kurzu. Zakaszlałam i usiadłam na nim. Nie miałam ochoty kłaść się spać. Teraz, kiedy czułam się lepiej, chciałam zrobić...coś. Cokolwiek, byleby zabić czymś czas.
   Podeszłam do lustra. By się w nim przejrzeć, musiałam najpierw zetrzeć grubą warstwę kurzu, która nagromadziła się na nim przez lata. Gdy je oczyściłam, przeraziłam się. Moje ubranie było w okropnym stanie! Wcześniej nie zauważyłam tego, bo miałam na sobie długą bluzę, ale kiedy tylko go zdjęłam, spostrzegłam, że moja bluzka miała na plecach potworną ilość dziur. Najpewniej był to efekt ostatnio stoczonych walk. Zastanawiałam się, jak mogłam ich nie zauważyć wcześniej, podczas prania.
   Z mojej "torby bez dna" wydobyłam zwój. Odpieczętowałam z niego kilka ubrań i już po chwili szykowałam się do przymierzania. Na pierwszy ogień poszła bordowa bluzka, oczywiście z długimi rękawami. Innych nigdy nie nosiłam. Zdjęłam zniszczoną i założyłam tą, korą miałam przyszykowaną.
Obejrzałam się w lustrze i skrzywiłam z niesmakiem. Widocznie skurczyła się, bo rękawy sięgały mi teraz zaledwie do połowy przedramienia, a sama bluzka nie zakrywała mi nawet porządnie brzucha. Zaklęłam, gdy ujrzałam blizny powyżej pępka. Do głowy powróciły wspomnienia, o których pragnęłam zapomnieć. To wywołało u mnie falę gniewu.
   Szybko założyłam pierwszą lepszą, która miała odpowiednią długość. Pozostałe rzuciłam w kąt, by zniszczyć je, gdy uzupełnię należycie poziom chakry. Na razie nie warto było marnować jej na takie błahostki.
   Zdenerwowana uderzyłam ręką w ścianę. Cios okazał się na tyle mocny, że zauważyłam ściekającą z pięści krew. Zaklęłam ponownie i obwinęłam dłoń bandażem. Miałam ich pod dostatkiem dzięki Yujiemu.
   Kiedy uspokoiłam się, wzięłam do ręki książkę i usiadłam na łóżku, opierając się plecami o ścianę.
   Nie wiedziałam nawet, kiedy zmorzył mnie sen. W dodatku spałam tak twardo, że nie słyszałam pukania do drzwi. Ani tego początkowego, lekkiego, ani tego naprawdę głośnego, które nastąpiło później. Obudził mnie dopiero hałas, który był, jak dopiero po chwili się zorientowałam, dźwiękiem wywarzanych kopnięciem drzwi.
   Nagłe wybudzenie z głębokiego snu spowodowało, że nie do końca wiedziałam co się dzieje wokół mnie. Przetarłam dłońmi oczy. Do pokoju w tym czasie zdążyła już wejść dwójka ubranych w czarne płaszcze, z jakimś czerwonym wzorem, mężczyzn. Jeden z nich miał go rozpiętego do połowy, tak, że widać był jego, wyglądającą, muszę przyznać, całkiem przyjemnie, klatkę piersiową. Poza tym, był naprawdę przystojny. Choć jego przyczesane do tyłu, siwe włosy, niezbyt przypadły mi do gustu. O drugim nie mogłam powiedzieć zbyt wiele, bo maska przysłaniała mu niemal całą twarz. Wyjątkiem okazały się oczy, które i tak wydawały się być niezbyt przyjazne.
   Dopiero teraz zorientowałam się, że jeden z nich trzyma w ręku kosę. Oznaczało to, że zapewne byli moimi wrogami. A ja siedziałam na łóżku, zupełnie nieprzygotowana. Było o wiele za późno, by uciec. O obronie też nie było mowy. A atak? Również nie wchodził w grę. Złapali mnie. Cóż... żegnaj piękny świecie. Miałam nadzieję, że uda mi się przeżyć jeszcze parę lat, dopóki nie osiągnę mojego celu. Widać, byłam zbyt słaba nawet na to. A słabi muszą umrzeć, prędzej czy później...
   Dlaczego tylko mi trafiło się to "prędzej"?
   Przymknęłam oczy, jakbym czekała aż zadadzą mi ostateczny cios. Otworzyłam je jednak, bo ten nie nadchodził stanowczo za długo. W związku z tym, wpatrywałam się w nich, czekając, aż wykonają jakiś ruch.
- To ona? - zwrócił się do swojego towarzysza mężczyzna z kosą.
- Nie wiem. Może ona - odparł tamten, po czym zrobił krok naprzód i zwrócił się do mnie. - Jak się nazywasz?
   Powiedzieć? Nie powiedzieć? Zastanawiałam się. Pewnie byli łowcami głów i mieli zamiar mnie.. upolować. Nie miałam z nimi szans, zwłaszcza w takiej sytuacji. W innej raczej byłoby podobnie, bo wyglądali na dosyć silnych. A więc nadszedł ten dzień, w którym wreszcie ktoś dostanie pieniądze za moją głowę. Smutny koniec. Ciekawe tylko, ile?
- Sayuri Nakahara - odpowiedziałam bez cienia strachu w głosie. Pora umrzeć z godnością. Od zawsze przecież to planowałam...
- O, to chyba ona. Czekaj Kakuzu - mężczyzna z tyłu zaczął grzebać w kieszeni. Po chwili coś z niej wyciągnął, spojrzał krótko i krzyknął do partnera - To ona! Na pewno! Hahaha! W końcu ją mamy!
   Podał coś mężczyźnie z maską na twarzy. Tamten patrzył przez chwilę to na jakąś kartkę, to na mnie, po czym stwierdził:
- Tak, to ona.
- Kakuzu! No przecież mówię! - denerwował się tamten, gestykulując przy tym wolną ręką. - To co robimy? - spytał.
- Zostaw to mnie - odparł zdecydowani i ponownie odwrócił głowę w moją stronę. Podkuliłam kolana pod brodę jak jakaś mała, bezbronna dziewczynka. Nadal jednak nie okazywałam strachu, a wyraz mojej twarzy pozostawał niezmieniony. Malował się na niej lekki smutek i nic poza tym.
- Wiesz kim jesteśmy? - zapytał, a ja nie miałam pojęcia, dlaczego chce ze mną w ogóle rozmawiać.
- Nie - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Jesteśmy z organizacji  o nazwie Akatsuki. Na pewno o nas nie słyszałaś?
   Akatsuki... pomyślałam. Rzeczywiście, słyszałam o nich trochę. Zajmowi się chyba łapaniem bijuu i nikt nie wiedział po co to robią. Za to wszystkie wioski ścigały ich, bo znajdowali się tam sami poszukiwani przestępcy. Chociaż nie, nawet nie zwykli przestępcy! Z tego co słyszałam byli to jedni z najsilniejszych shinobi rangi S. Tylko czego ode mnie chcą? Oni też chcą na mnie zarobić?
- Słyszałam.
- Dobrze. W takim razie przejdźmy do rzeczy i nie traćmy więcej czasu. Nasz lider chce, byś do nas dołączyła. Zgadzasz się? - jego pytanie zupełnie zbiło mnie z tropu. Zupełnie nie wiedziałam już, co o tym sądzić. Ja miałabym dołączyć do organizacji takiej jak ich? Przecież jestem słaba...
- A co, jeśli się nie zgodzę? - głupie pytanie. Wiedziałam przecież, co wtedy zrobią.
- Nic. Zostawimy cię w spokoju i odejdziemy - jego odpowiedź nie była tą, której oczekiwałam. 
   Nim dałam im odpowiedź, zastanowiłam się dosyć długą chwilę. Oni czekali w milczeniu, nie popędzając mnie. 
- Zgadzam się - oznajmiłam w końcu.

~~*~~ ~~*~~ ~~*~~
Weee! Nareszcie udało mi się skończyć :D Może  nie ma aż tyle błędów, bo sprawdzałam i już nic nie znalazłam. Chociaż, ja ich nigdy nie zauważam.
Znowu nie ma jakiejś super akcji... no nie wyszło. ;p Ale wkrótce będzie! Na pewno! 
Liczę na to, że napiszecie, czy wam się podoba. Mnie, prawdę mówiąc średnio, ale chyba nie wyszło aż tak źle.. no, może... Teraz chciałam pokazać, jakim super czujnym shinobi jest Sayuri. Mam nadzieję, że to widać już na pierwszy rzut oka. A w kolejnym rozdziale dowiecie się, co planuje Konan i czemu Sayuri zdecydowała się dołączyć do Akatsuki! I chciałabym uprzedzić, że samo dołączenie tam jest proste i nic nie znaczy, a życie Syuri wkrótce powróci na jej zwykły, pechowy tor  ^^ 
Tak w ogóle, dziękuję za wszystkie komentarze. Były bardzo motywujące! :)
Wiele osób pytało też o mój szablon, więc mówię jeszcze raz, że nie jest mojego autorstwa. Po dłuższym zastanowieniu pomyślałam, że należałby o tym napisać gdzieś. Dusty mnie zabije, ale trudno ^^

21 komentarzy:

  1. przeglądam sobie Bloggera, a tu nagle widzę pierwszy rozdział! :)
    szczerze mówiąc, podobał mi się i to nawet bardzo, poza tym lubię twój styl pisania, można się wręcz wcielić w postać głównej bohaterki (tak jest przynajmniej w moim przypadku).
    zazdroszczę Sayuri tych pyszności przygotowanych przez Yujiego! zrobiło mi się go też trochę szkoda, widać było, że podbijał do Sayu ^^
    kończąc, nie zauważyłam żadnych błędów, ale nie zawracam sobie nimi głowy kiedy czytam wciągające opowiadanie, takie jak to!
    pozdrawiam i życzę mnóstwa pomysłów! :))
    -Karolina Hiraku! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję :*
      Yujiego trochę szkoda, ale jakoś będzie musiał sobie poradzić ;p

      Usuń
  2. Ahhhh. Czyli nie tylko ja odniosłam wrażenie, że Yuji podbijał do Sayuri!
    No cóż. Szkoda go trochę, uroczy był według mnie. Ale to dla jego dobra.
    Ah oh Hidan i Kakuzu. Jest Akatsuki jest impreza c:
    Już widzę jej minę jak wbije do organizacji a tam banda oszołomów począwszy od faceta z językami na dłoniach, poprzez żywą lalkę na rybo i roślinopodobnych kolesiach. Taak to będzie piękne xD
    Rozdział mi się podobał.
    Ciekawa jestem co wymyśliła Konan..
    Czekam na next, oby nie za długo xP

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podbijał? ;p No, może trochę próbował jej się przypodobać... no tak, podbijał :D
      Hahaha :D Może nie straci wiary w ludzkość jak ich zobaczy ;p Chociaż, kto tam wie.
      A Konan już knuje swój niedobry plan ^^

      Usuń
  3. Na poczatku napiszę, że szablon masz piękny. Dusty wykonała kawał dobrej roboty, cudowna jest. :3
    A teraz przechodząc do notki, niby temat dziewczyna w Akatsuki, jest oklepany, ale ja tam go lubię i lubić będę. ;D Cieszę się, że powstają cały czas nowe blogi, bo ja uwielbiam czytać historię od poczatku.
    Wymyśliłaś fajną bohaterkę, ale zdziwił mnie fakt, że tak szybko zgodziła się dołączyć do Akatsuki, dlatego jestem bardzo ciekawa kolejnego rozdziału, aż wyjaśni się jej powód. :3
    Jeśli to dla ciebie nie problem to informuj mnie o nowyc notkach na którymś z moich blogów, bo nie chciałabym niczego przeoczyć. :3
    Korzystając z okazji zapraszam cię do siebie, a nóż opowiadanie przypadnie do gustu? :)
    sasuke-i-erin.blog.pl
    naruto-school-stories.blog.pl
    Pozdrawiam serdecznie i życzę ci dużo weny. ;*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, jest super ^^ Mi też się ten szablon bardzo podoba, zwłaszcza ten zielony kolor ;D
      Masz rację, temat oklepany strasznie. Ale to jest też w nim poniekąd piękne. I ja także uwielbiam czytać takie blogi.
      Oczywiście, jak sobie życzysz, będę informować ;)
      Również pozdrawiam i dziękuję! :)

      Usuń
  4. No cóż, muszę stwierdzić jedno: rozdział świetny! Na błędy - o ile takie się w ogóle pojawiły - nie zwróciłam najmniejszej uwagi. Czytało się bardzo płynnie. Z niecierpliwością czekam na kolejny rozdział i jakbyś mogła, to powiadom mnie na moim blogu.
    Adres:
    http://szeptem-wprost-do-ucha.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, powiadomię :D
      Błędy na pewno jakieś jeszcze są, ale dobrze że się tak nie rzucają w oczy ^^

      Usuń
  5. Mówiłam Ci już kiedyś, że zginiesz? Tak? To mówię to jeszcze raz! ;p
    No, chociaż może w sumie odłożę to na później, bo rozdział całkiem fajny Ci wyszedł. Zwłaszcza Yuji mi się spodobał. Lubię facetów, którzy umieją gotować :P
    A Sayuri jakoś strasznie szybko się zgodziła. Ciekawe czy to tylko dlatego, że się bała, czy coś tam sobie wymyśliła.
    No, tylko nie myśl sobie za dużo...
    Czekam na następny, więc pisz szybko ^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tam, oj tam... nie denerwuj się tak, złość piękności szkodzi xD
      Też lubię takich facetów i właśnie dlatego Yuji dobrze gotuje. Szkoda, że sama nie umiem... ale ty też nie umiesz, hahahaha!
      Nie powiem czemu się zgodziła xD Nawet tobie nie uda się mnie zmusić ;p

      Usuń
    2. A założysz się? ^.^
      Jak to?! Ja nie umiem gotować?! No foch po prostu! Umiem gotować... umiem zagotować wodę na herbatę na przykład! Haha!

      Usuń
  6. Dzień dobry c:
    Trafiłam tutaj poprzed Lapidarium Narutowskie i muszę powiedzieć, że szalenie ucieszył mnie fakt, że napisany został zaledwie jeden rozdział. Gdyby było ich więcej najpewniej miałabym problem z motywają, aby zabrać się za ich nadrabianie.
    Bardzo mi się podobało, aż sama jestem w szoku, że zostałam tak pozytywnie zaskoczona c: Masz świetny styl, momentami swobodny, ale też poważny kiedy trzeba. Co prawda na chwilę obecną niezbyt dużo można powiedzieć, ponieważ większość fabuły owiana jest tajemnicą, że się tak wyrażę, jednak już po tym niewielkim fragmencie historii widać, że jest ona całkiem oryginalna. A blogi o dziewczynie w Akatsuki mogą się nudzić i przejadać, ale zawsze będą tak samo fajne :P
    Ciekawa jestem jaki masz pomysł na dalsze części i jak potoczą się losy bohaterki, którą - co jest u mnie raczej niespotykane - poważnie polubiłam c: Sprawia wrażenie sympatycznej dziewczyny, która zwyczajnie znalazła się w nieodpowiednim miejscu i w nieodpowiednim czasie, z czego usiłuje wyjść z wysoko uniesionym czołem. Może to nie będzie zbyt pasujące określenie, ale wydaje mi się to być wręcz urocze. Oby tylko nie okazała się później być pyskatą smarkulą, proszę ;___;
    W razie czego możesz mnie znaleźć na http://niepokonana.wordpress.com/ gdzie również piszę opowiadanie o podobnej tematyce :P
    Pozdrawiam serdecznie i życzę weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na początku dziękuję za taki miły komentarz. :) To bardzo motywujące :)
      O, nawet nie wiesz jak się cieszę, że Ci się spodobało. Staram się, ale wiem, że nie wszystkim przypadnie do gustu to co i jak piszę. Jednak z każdej osoby, która przeczyta i napisze parę słów o tym, co myśli, cieszę się jak głupia ^^
      Bardzo fajnie, że polubiłaś Sayuri. Chociaż pewnie i tak w najbliższym czasie zacznie momentami irytować, lecz nie zdradzę dlaczego. Zapewnić Cię jednak mogę, że pyskatą smarkulą nie będzie, wręcz przeciwnie...
      Tajemnica musi być, nie wszystko można przecież wiedzieć od razu xD
      Również pozdrawiam! :)

      Usuń
  7. Mam nadzieję, że będzie tak ciekawie, jak się na to zapowiada. c:
    Sayuri wydaje się takim typem, który nie lubi zwracać na siebie uwagi. A teraz wszystko się skomplikuje skoro zdecydowała się dołączyć do Akatsuki, prawda?
    Jestem ciekawa co takiego przeskrobała, że teraz musi się ukrywać i pomieszkiwać w piwnicy Yujiego :3 btw. wydaje się słodki, biedaczek zauroczył się naszą bohaterką, hmm.
    Zastanawia mnie to, co takiego wymyśliła Konan i jak reszta zareaguje na dziewczynę. No nic, życzę weny i dużo pomysłów. :3
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak, wszystko się skomplikuje, choć teraz również nie było jej lekko. Niebawem, nawet wcześniej niż myślisz, wyjaśni się, co przeskrobała... no, może prawie się wyjaśni, bo do końca wiadomo nie będzie xD
      Konan snuje swój niedobry plan! Cały czas! :D
      Dziękuję bardzo za komentarz i również pozdrawiam!

      Usuń
  8. Twój blog został pomyślnie dodany do spisu :)

    Pozdrawiam :
    Hana-chan

    swiat-blogow-narutomania.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  9. Najpierw przepraszam, że odzywam się dopiero teraz! Sorki!!
    A teraz o rozdziale: Przede wszystkim zaskoczyła mnie odpowiedź Kakuzu, przez moment myślałam, że źle przeczytałam O.o
    Podoba mi się nastawienie Sasyuri. Wiem, że ma ku niemu powody, które znając życie przyjemne nie będą, ale myślę, że własnie to czyni ją tak interesującą postacią. No i dlatego też czekam z niecierpliwością na to, jak zareaguje na resztę Akatsuki :)
    Tak czy siak, pisz, pisz, bo jestem coraz bardziej ciekawa :D
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nic się nie stało, rozumiem ^^
      A Kakuzu trzeba uwierzyć. W końcu to taki szczery człowiek interesu, więc wierzę w to, że by ją pu
      Sayuri rzeczywiście ma powody, które do przyjemnych nie należą, ale jak to mówią "zawsze może być gorzej".
      Również pozdrawiam! xD

      Usuń
    2. Oj tak, człowiek interesu jakich mało :D
      a u mnie nowy rozdział :)
      pozdrawiam ^^

      Usuń
  10. Komentuje po miesiącu... Jak "poprawnie"... no, ale lepsze coś niż nic xd
    Trochę tak łatwo... Znaczy nie było żadnego problemu dla Sayuri z dostaniem się do Akatsuki, co mnie trochę nie zadowoliło i zaskoczyło :/ Ale wiadomo, że opowiadanie o Akasiach nie opiera się na samym dołączeniu do nich, więc poczekam cierpliwie na następny rozdział, który - mam nadzieję - pojawi się już niedługo ^^ Po za tym Hidan w swoim żywiole, Kakuzu w swoim, wszystko gra xD Ciekawi mnie jak Sayu-chan poradzi sobie w "świecie" Akasi :3
    Czekam i pozdrawiam! :)

    OdpowiedzUsuń
  11. "potrąciłam parę razy na ludzi, których nie zdążyłam ominąć," - bez "na"
    "powiedział robiąc lekko obrażoną minę." - przecinek po "powiedział"
    "Musisz jeść żeby odzyskać siły." - przecinek po "jeść"
    "nie do końca wiedziałam co się dzieje wokół mnie." - przecinek po "wiedziałam"
    "- Zostaw to mnie - odparł zdecydowani i ponownie odwrócił głowę" - zdecydowanie
    "Wiesz kim jesteśmy?" - przecinek po "wiesz"
    "Zajmowi się chyba łapaniem bijuu i nikt nie wiedział po co to robią." - zajmowali, przecinek po "wiedział"
    Zdaje się, że powtarzałam to już dzisiaj, ale powiem jeszcze raz. Brak bezpośredniej akcji nie jest zły, a początki są trudne, dlatego nie zniechęcaj się. Z własnego doświadczenia mogę Ci obiecać, że z rozdziału na rozdział będzie już tylko łatwiej i przyjemniej. Sayuri wydaje mi się bardzo ciekawą postacią, chociaż na razie w sumie niewiele o niej wiadomo. Ciekawa jestem, jak ułożą się relacje dziewczyny z resztą organizacji i co takiego planuje Konan.
    Pozdrawiam, Mukudori.
    [historie-niewyszukane.blogspot.com]

    OdpowiedzUsuń